Wiem powinnam coś napisać ale do tej prz nie miałam czasu... Wczoraj wróciłam do Szwecji, a dziś o przed 6tą rano już jechałam do Goteborgu na wywiad. Przez weekend spróbuje się ogarnąć ale do tej pory macie Team Area Party opisane po angielsku na szwedzkim blogu, TUTAJ.
Mam zaległości, wiem, końcówka CoCa z Zako, Wisła CoC, Planica no i Benefis Adama ♥
Miałam lot o 8.10 z Kopenhagi, więc o 6.45 przyjechała taxi po mnie. Byłam na lotnisku przy odprawie idealnie 45 min przed odlotem, tak ja zawsze jestem na miejscu na ostanią minutę, bo nie cierpie czekać :) Nawet zdarzyłam kupić kanapke i sok świeżo wyciskany w Joe & the Juice przed boardingiem.
Lot jednak dopiero odleciał o 9.00, bo musieli go "odlodować/odmrozić"ale nadrobił w locie więc w Wawie byliśmy o czasie.
Dorotka dopiero była wolna po 14ej, więc miałam trochę czasu, to stwierdziłam że idę oglądnąć Burlesque w kine. Całkiem fajny film, ale nie rozumie czemu ludzie się nim aż tak zachwycają, bo jest bardzo oczekiwany, tz. ogólnie wie się jak wszystko będzie, nie mam w nim ogólnie żadnych niespodzianek...Ktoś oglądał? I co myślicie?
Ania po pracy przyjechała, wypiliśmy coś i pojechaliśmy do niej do domu :)
CZWARTEK:
Wstałam około 11ej i poszłam z Ani bratem, Marco załatwić pare spraw zanim pojechałam do centrum spotkać się z Martą ♥
Około 20ej z Ania wyruszyłyśmy do Katowic do jej cioci i Magdy, gdzie mieliśmy się przespać przed wczesnym wyruszeniem do Zako kolejnego dnia.
Piątek:
O 8ej rano budzik zadzwonił i czas było się wybrać w droge do Zako. Szybko nam poszło oprócz ostatnich 3ch kilometrów, gdzie był korek, więc stwierdziłyśmy że nagramy filmik na powitanie :P W aucie, w korku, no i oczywiście w wersji Justina Biebera :P
Podjechałyśmy prosto na skocznie..ogólnie tylko po akry... na obcasach... I okazało się że jest tylko jeden trening więc nie było wyjścia tylko zostać na skoczni i oglądać trening w butach na obcasie itd...haha... Panowie od wzciągu pytali się PST czy nas znają, a oni "To nasze masażystki" ..hahaha... Ja z Anką normalnie padłyśmy...hahaha...
No nie powiem że nasz ubiór był "skoczniowy"..haha.. dużo osób nas nie rozpoznywali..hehe... a większość musiała popatrzyć dwa razy. Titus był najlepszy "O kurde, nie poynałem was!" "No, sorki wiemy, ale niestety lepiej nie wyglądamy dziś lepiej, zmęczone na maksa" "Nie, no super wyglądacie właśsnie, bardzo fajnie :)" "Haha...dzieki, to to ma znaczyć że normalnie do dupy wyglądamy? :P" "haha..nie no, tego nie mówiłem :P"
Po treningu pojechałyśmy na lokum i poszłyśmy na miasto i doPaparazzicoś wypić i Jolę odwiedzić :) Banana Buster i Moijito, moje dwa ulubione drinki tam :)
Wieczorem Kacper wpadł przed wyjściem i stwierdził że nas nie było na skoczni, później doszedł do tego że jednak moją bear cap widzia Oczywiście też zkrytykował Ani włoski, a raczej kolor ich :P No blond to blond ;)
A potem MO, bo gdzie indziej? :P Był to interesujący wieczór...haha...Kacprowi znów jakieś głupoty nagadałam ;P O sobie of course, żeby nie było :P Hasło na ten wieczór ludzi było ewidetnieSHARING IS CARING ;PBraciszek pod koniec wieczoru też był dobry ;P No ale rozumie, każdy nie chcę spać sam ;)
To be continued… Kolejna część w krótce.... Napewno angielska wersja pojawi się jako pierwsza na szwedzkim blogu. Pierwsza część macie TUTAJ